Już od kilku lat dorocznym wydarzeniem w życiu naszego chóru są grudniowe obchody Orszaku Świętej Łucji, organizowanym przez Towarzystwo Polsko-Szwedzkie. To tradycyjne święto obchodzone w Szwecji, w jednym z najkrótszych dni w roku, poświęcone jest Św. Łucji jako "przynoszącej światło" i przypomina, że już niedługo dni zaczną stawać się coraz dłuższe. Pamiętając, że zimowe dni są tam jeszcze krótsze niż u nas, łatwo zrozumieć, jakie to ma znaczenie dla mieszkańców Szwecji.
W tym roku uroczystość została znowu zorganizowana w Domu Polonii, przy czym występ był tym razem nie na schodach, ale na wybudowanej z boku scenie. W przewidzianym momencie wstąpiliśmy na tę scenę trzymając zapalone świece - niestety elektryczne. Cóż - ekologia...
Tymczasem przygaszono światła i w półmroku, rozświetlanym blaskiem świec i... smartfonów, w drzwiach ukazał się orszak ubranych na biało dziewcząt ze świecami w dłoniach, śpiewając tradycyjną już w Szwecji pieśń "Sankta Lucia". Na czele, w roli Świętej Łucji, szła nasza ognista Agatka z wieńcem płonących świec na głowie. Aż dziw, że nie zadziałał alarm przeciwpożarowy... Orszak doszedł pod scenę, a tymczasem chór - pod dyrekcją Iliny Sawickiej - kolejnymi głosami dołączał do pieśni. Następnie wykonaliśmy, z towarzyszeniem gitary, wiązankę kolęd i piosenek świątecznych w języku szwedzkim, po czym, żegnani brawami, zeszliśmy na przerwę.
W przerwie czekał nas nie tyle szwedzki stół, co poczęstunek skromny lecz gustowny, w postaci grzanego wina z pierniczkami. Wielu z nas wykazało pilną troskę o odpowiednie rozgrzanie i nasmarowanie strun głosowych...
W tym lepszej dyspozycji wyszliśmy na drugą część występu, obejmującą klika kolęd polskich oraz "Szczedryka", który, z racji barw narodowych, był tu jak najbardziej na miejscu. Brawom i owacjom nie było końca... itd., itd. W istocie jednak spotkało nas gorące przyjęcie ze strony zgromadzonych gości ze Szwecji i środowisk polonijnych, jak również Towarzystwa Polsko-Szwedzkiego, z którym współpracę od dawna cenimy sobie wysoko.
Już po przebraniu zbieraliśmy się do wyjścia, gdy wtem naszym oczom ukazał się Olek w "Łucjowym" wianku ze świecami. Czyżbyśmy mieli już Łucję na przyszły rok? Tylko co na to Szwedzi...
Leszek Lubański