To był nadzwyczajny koncert. Tradycyjnie, od wielu już lat przygotowujemy doroczny występ naszego chóru Amici Canentes w sali koncertowej Uniwersytetu Muzycznego przy ulicy Okólnik w Warszawie zapraszając wszystkich członków i sympatyków naszego Towarzystwa i warszawiaków, aby wspólnie posłuchać naprawdę dobrej muzyki.

Ale takiego koncertu jak tegoroczny nigdy dotąd nie było. Śpiewaliśmy tego dnia także dla naszej zacnej Jubilatki, Pani Ireny Matuszelańskiej, która w maju obchodzi 100-lecie urodzin. Pani Irena jest ostatnią już chórzystką pamiętającą czasy sprzed drugiej wojny światowej, gdy chór Uniwersytetu Warszawskiego nosił miano Akademickiego Koła Muzycznego "LIRA". Pani Irena, wówczas studentka wydziału biologii UW, śpiewała w tym chórze przez kilka lat, aż do pamiętnego roku 1939, który nagle przerwał studentom nie tylko naukę, ale także marzenia o interesującej pracy i karierze zawodowej.

Pani Irena, urodzona i wychowana w Warszawie, ukończyła szkołę średnią w centrum stolicy, przy ulicy Brackiej, zaś do połowy lat 30-tych mieszkała wraz z rodziną przy ulicy Zielnej. Po niespodziewanej śmierci ojca, matka wraz z czwórką dzieci przeniosła się na Pragę, gdzie mieszkała jej siostra, a ciotka Pani Ireny. Tu spędziły razem lata wojny i okupacji, stąd także Pani Irena chodziła na wykłady zaraz po zakończeniu wojny, kiedy to podjęła studia, tym razem już na drugim wydziale, a mianowicie na medycynie. Zajęcia odbywały się wówczas na Grochowie, w szkole przy ulicy Boremlowskiej, gdzie zorganizowano także szpital, więc studenci mieli jednocześnie na miejscu zajęcia praktyczne.

Po ukończeniu kursu podstawowego, Pani Irena zdecydowała się na specjalizację na mało wówczas popularnym kierunku, jakim była neurologia. Zdobyła nie tylko specjalistyczną wiedzę, ale również tytuł doktorski i przez całe długie życie zawodowe pracowała jako neurolog najpierw w szpitalu w Pruszkowie, potem w Instytucie Neurologii w Warszawie, a wreszcie przez wiele lat kierowała Oddziałem Neurologii Szpitala Grochowskiego. Tu współpracowała ściśle z żoną profesora Jana Nielubowicza, również lekarzem - neurologiem. Do dziś utrzymuje kontakt z ich synem, który poszedł śladem rodziców i także jest znanym specjalistą. To byli nie tylko koledzy po fachu, ale również najbliżsi przyjaciele Pani Ireny, których traktowała zawsze jak własną rodzinę.

Od blisko 60-ciu lat Pani Irena mieszka na Saskiej Kępie. Nie założyła własnej rodziny, ale miała duże grono oddanych przyjaciół i znajomych, którzy zawsze mogli na Nią liczyć. Niewielu już ich jednak pozostało. Nadal utrzymuje z nimi kontakt interesując się ich losem i wspierając w razie potrzeby.

Kiedy powołaliśmy do życia Towarzystwo Przyjaciół Chóru Uniwersytetu Warszawskiego, udało się nam odnaleźć czworo członków przedwojennego chóru uniwersyteckiego. Byli to: Katarzyna Małecka, Anna Bakalarska-Fijałkowska, Tadeusz Chrostowski i Felicja Woźniak-Bylicka. Pani Felicja wskazała nam jeszcze jedną osobę, z którą utrzymywała kontakty, a była nią właśnie Pani Irena Matuszelańska. Odtąd obie Panie brały udział w naszych uroczystościach jubileuszowych i koncertach chóru. Pozostałe osoby utrzymywały jedynie sporadyczny kontakt, wkrótce też odeszły z grona żyjących. W ubiegłym roku pożegnaliśmy także Panią Felicję. Została już tylko Pani Irena.

To jej zadedykowaliśmy tegoroczny, kwietniowy koncert, na który przyjechała ze swoją opiekunką, Panią Halinką. Koncert rozpoczął się od życzeń i gratulacji. Złożyła je w imieniu Towarzystwa Barbara Szlachetko, prezes TPChUW, która odczytała list gratulacyjny i przekazała go Jubilatce wraz z koszem kwiatów (wręczał go Gienio Melech). Bukiet kwiatów wraz z życzeniami, podpisanymi przez Burmistrza Dzielnicy Praga-Południe Tomasza Kucharskiego, przekazała przedstawicielka Burmistrza, Pani Iwona Kaczorowska. Chór odśpiewał Pani Irenie gromkie "Vivat!"

Będąc w bliskim kontakcie z zacną Jubilatką, od wielu już lat podziwiam Jej doskonałą kondycję, pamięć, zainteresowanie wydarzeniami w kraju i na świecie, a także nieustającą chęć poznawania i dzielenia się swoimi myślami, wiedzą i doświadczeniem. Jest przemiłą rozmówczynią i doskonałą gospodynią. Zawsze sama przygotowuje herbatę i nakrywa do stołu, chodzi też po zakupy, nie tylko do najbliższego sklepu, ale również do znanych sobie marketów, bo tam ma swoje ulubione stoiska i wypróbowane towary.

W domu hoduje mnóstwo kwiatów, a od wiosny do późnej jesieni chodzi na działkę swego znajomego, który oddał jej we władanie kilka grządek, gdzie sieje i pielęgnuje warzywa oraz kwiaty. Dba też o zieleń i estetykę przed swym blokiem. Podziwiam Ją za Jej światły umysł i niezwykłą pogodę ducha, bo Pani Irena nigdy nie narzeka, a tylko czasami stawia pytanie: "dlaczego to ja właśnie żyję tak długo?". Myślę, że będę wyrazicielką wszystkich, którzy podczas tego niezwykłego koncertu śpiewali dla Pani Ireny, jeśli powiem, że to wspaniałe zrządzenie losu, że poznaliśmy się i od tylu lat jesteśmy razem.

Elżbieta Jędrych