W dniach od piątku 25-go do niedzieli 27-go września , w Krzyżach nad jeziorem Nidzkim, na Mazurach, odbyło się jesienne spotkanie integracyjne TPCHUW. Większość osób przyjechała z Warszawy autokarem. Grupa złożona z około 50-ciu osób zamieszkała w Ośrodku Wypoczynkowym "Mazury". Zajęliśmy 17 dwuosobowych pokojów z łazienką i balkonem w budynku hotelowym oraz kilka pokojów w bungalowach. 

O.W. "Mazury" zajmuje duży, ogrodzony, otoczony lasem teren, na którym znajduje się stołówka, hotel, bungalowy i murowane domki kempingowe. W świetlicy budynku hotelowego jest kominek dostępny też z tarasu. Jest też osobne, zadaszone miejsce kominkowe wyposażone w piekarniki oraz zlewozmywaki. 

Do ośrodka "Mazury" należy też przystań jachtowa "Mazury" a przy niej pole namiotowe z dostępem do instalacji elektrycznej oraz sanitariatów z ciepłą wodą. Przy kei stoją jachty należące do ośrodka, które można wyczarterować, jeśli ma się patent żeglarza lub sternika. Dla wszystkich są do wynajęcia kajaki i rowery wodne. Dla dziesięcioosobowych grup organizowane są tu rejsy po Jeziorze Nidzkim dwumasztową Dezetą. 

Dojechaliśmy do Krzyży w piątek około 17-tej. Niektórzy z nas odwiedzili jedyny w Krzyżach, czynny cały rok sklep "U Szczypiorka" aby uzupełnić prowiant na ognisko. Babcia Szczypiorkowa ucieszyła się, że przyjechała po sezonie tak duża grupa. Po kolacji mieliśmy godzinną próbę a potem było ognisko przy tym zadaszonym kominku. 

Po pochmurnym piątku nastała słoneczna sobota. Od rana w gablocie koło Babci Szczypiorkowej wisiał, 

umieszczony tam przez panią sołtys Beatę Wiśniewską, nasz afisz z informacjami o chórze Amici Canentes i o naszym popołudniowym występie na mszy. 

Po śniadaniu wybraliśmy się pieszo do Prania. Od ośrodka "Mazury" mieliśmy do przejścia około 2,5 km w jedną stronę przez Puszczę Piską. 

Nazwa miejscowości pochodzi od "prania" czyli parowania okolicznych bagien i łąk. Jest tu leśniczówka pięknie położona na wysokim brzegu Jeziora Nidzkiego, zbudowana w 1909 roku a następnie odbudowana po wojnie oraz kilka domów. W leśniczówce Pranie od 1965 roku działa Muzeum K. I. Gałczyńskiego a przed budynkiem urządzona jest estrada, gdzie latem odbywają się coniedzielne spotkania literacko - muzyczne. Gałczyński mieszkał i tworzył w Praniu w ostatnich latach swojego życia, w miesiącach letnich, od roku 1950 do roku 1953. Tu powstały jego najwybitniejsze utwory. Dwu poematom: Niobe i Wit Stwosz poświęcony jest ostatni pokój ekspozycji. W Muzeum odśpiewaliśmy utwór Gałczyńskiego: Kochanie moje, kochanie i obejrzeliśmy pamiątki po poecie: fotografie, rękopisy, pierwodruki oraz meble z warszawskiego mieszkania poety w Alei Róż. Jeszcze kilka zdjęć nad brzegiem jeziora i trzeba było wracać na obiad.  

Po obiedzie godzina próby i już wyruszamy do ołtarza polowego, nieopodal O.W. "Mazury", koło leśniczówki, bo tam śpiewamy na Mszy świętej o godzinie16-tej. Pogoda dopisała. Na mszy było kilkadziesiąt osób. W czasie mszy wykonaliśmy trzy utwory: Panu ja ufam Gomółki, Tebje pojem Bortniańskiego oraz Nieście chwałę mocarze Gomółki. Po mszy: Już się zmierzka Wacława z Szamotuł, Iże cheruwimy Bortniańskiego i Boże wiecznej mocy Gomółki. 

Od ołtarza polowego do brzegu jeziora w przystani O.W. "Mazury" jest około 300 m . Poszliśmy tam bezpośrednio po mszy i zrobiliśmy sobie kilka zdjęć. Na pomoście zaśpiewaliśmy kilka naszych ulubionych "kawałków", między innymi: Dunaj i Va pensiero. Po kolacji było ognisko z kiełbaskami przy kominku, które przeciągnęło się do późna . 

W niedzielę było słonecznie i ciepło. Po śniadaniu zrobiliśmy jeszcze spacer do pobliskiego, śródleśnego jeziorka Wesołek. Według legendy, w jeziorku i otaczających je bagnach utonął cały oddział Tatarów, którzy najpierw splądrowali i spalili okolice dzisiejszych Krzyży a potem w pogoni za mieszkańcami dotarli na podmokły teren otaczający jeziorko. Byli to Tatarzy, którzy walczyli w wojskach polsko - litewskich w wojnie ze Szwedami, w połowie XVII wieku. 

O 11-tej wyjechaliśmy autokarem w drogę powrotną. Niedaleko miejscowości Rozogi jest wieś Klon , którą obejrzeliśmy przez okna autokaru. Lokowana w roku 1654 roku osada jest jedną z najwcześniej założonych na Mazurach wsi szkatułowych (Krzyże stały się wsią szkatułową w roku 1706). Jest to tak zwana ulicówka - domy ustawione są wzdłuż jednej ulicy, szczytami do niej. Zarówno ustawienie budynków jak też ich wygląd wskazują na to, że osadnikami byli Kurpie. Niemal wszystkie domy ozdobione są , podobnie jak na kurpiowszczyźnie, krzyżami. Przed wojną była to jedna z niewielu osad mazurskich o przewadze katolików. Większość domów pochodzi z końca XIX wieku, z czasów odbudowy po pożarze. Budynki są drewniane, belki łączone na "cios", ozdoby okien i drzwi podobne do tych, które są spotykane na Kurpiach. Jest to największy na Mazurach i jeden z ostatnich w Polsce zwarty zespół tradycyjnej zabudowy drewnianej. Do dziś zachowało się około 40-tu chałup i mimo, że wieś wpisana jest do rejestru zabytków, budynki te stopniowo ulegają dewastacji. 

Jadąc od Rozóg w kierunku południowym już po 7-miu kilometrach znaleźliśmy się w województwie mazowieckim, na Kurpiach Zielonych. Minęliśmy Myszyniec i dojechaliśmy do Kadzidła, aby zatrzymać się w skansenie. Ustawione tam zabytki kurpiowskiego budownictwa drewnianego: chałupa i zabudowania gospodarcze, przeniesione z sąsiednich wiosek, tworzą zagrodę kurpiowską, a wszystko to w typowym dla Kurpiów Zielonych krajobrazie: sosny rosnące z rzadka na piaszczystym, pofałdowanym terenie. 

Po obejrzeniu zabytków, przy ognisku na terenie skansenu , upiekliśmy kiełbaski i zjedliśmy ciasta kończąc zapasy jakie nam zostały z sobotniego ogniska. 

Na ostatnim etapie drogi , szczególnie na drodze krajowej numer 61 w okolicy Serocka, były korki, mimo to do Warszawy dojechaliśmy zgodnie z planem, przed 19-tą. 

Cała wycieczka była świetnie zorganizowana przez zarząd TPCHUW a uczestnicy byli punktualni, dzięki temu mogliśmy zrealizować bogaty program i cieszyć się wspólnie spędzonymi chwilami w tak pięknych okolicznościach przyrody. 

Ola Liese - Gaweł.