W dniu 2 czerwca br. zwarci i gotowi stawiliśmy się wszyscy na lotnisku, w sile 30 osób na czele z prezes Elżbietą Chojecką i dyrygentką Zuzanną Kuźniak, punktualnie o godzinie 6.00 rano. Wylecieliśmy z Warszawy z piętnastominutowym opóźnieniem o godzinie 8.15. Z lotu ptaka podziwialiśmy piękne widoki najpierw Polski, potem Bałtyku i Szwecji. Z lotniska Arlanda w Sztokholmie przejechaliśmy zamówionym autobusem na Dworzec Centralny, gdzie czekała na nas mieszkająca w stolicy Szwecji Maria, zwana Malinką, siostra cioteczna naszej koleżanki Ewy Zielińskiej. Malinka wraz z mężem pojechali z nami metrem i doprowadzili do zarezerwowanego dla nas hotelu na statku. Zasapaliśmy się nieco targając walizki przez jakieś pół godziny. Ponieważ doba hotelowa zaczynała się dopiero od godziny 14.00, zostawiliśmy bagaże w przechowalni na statku, po czym dalej pilotowani przez Malinkę i jej męża doszliśmy do wegetariańskiej restauracji, gdzie spożyliśmy dość oryginalne, wschodnie dania. Następnie wróciliśmy do hotelu (wszystko na piechotę), gdzie zakwaterowaliśmy się w maleńkich, ciasnych kajutach z wąskimi podwójnymi lub piętrowymi łóżkami. Nie było tam żadnych półek, ani nawet jednego krzesła, żeby się rozpakować.

Po godzinnym odpoczynku popłynęliśmy promem na wyspę, gdzie znajduje się Muzeum Vasa. Naszym cicerone była licencjonowana przewodniczka pani Barbara Mokrosiński, znajoma Krzysztofa Surmy, niegdyś członka chóru UW, mieszkającego od wielu lat w Sztokholmie. Zobaczyliśmy wydobyty w roku 1961 z Morza Bałtyckiego, leżący tam od ponad trzystu lat, pieczołowicie odrestaurowany, imponujący wielkością i artystycznym wykończeniem okręt, zbudowany na rozkaz szwedzkiego króla Gustawa II Adolfa, którym miał on zamiar wyruszyć przeciw Polsce. Statek jednak natychmiast po zwodowaniu zatonął i nic nie wyszło z jego planów.

Następnie zwiedziliśmy piękny skansen z hodowlą łosi, renów, pawi i gęsi kanadyjskich. Niestety z powodu późnej pory nie zobaczyliśmy wnętrz licznych uroczych domków, w których używając starych narzędzi pracują przeróżni rzemieślnicy w strojach z epoki. Był to bardzo przyjemny spacer wśród zieleni drzew i krzewów, woni kwitnących bzów i kwiatów, z widokiem na leżące w dole miasto. Obejrzeliśmy tam również występ tanecznego zespołu ze Skanii. Dowiedzieliśmy się, że odwiedzające skansen małe dzieci zostawiają swoje smoczki dla malutkich łosi.

Zmęczeni, ale zadowoleni wróciliśmy do hotelu. Po kolacji z suchego prowiantu i po krótkim organizacyjnym zebraniu udaliśmy się na zasłużony odpoczynek.