Drukuj
Odsłony: 6320

12. 07. 2013 miałam zaszczyt uczestniczyć w pięknej w swej prostocie i unikalnej artystycznie ceremonii pogrzebowej naszego nieocenionego przyjaciela, który był z nami zarówno w trudnych, jak i wesołych momentach życia. Skupiliśmy się przy doczesnych prochach Jurka Czarnockiego "Szwagra", z wyrzutami sumienia, konsternacją, ale także z uczuciem pustki i bezsensu pędzących lat, dni, godzin ludzkiej egzystencji…

Osobiście miałam przyjemność bliżej poznać się z Jerzym, tzw. "Szwagrem", podczas 2 tygodni wyprawy turystycznej na Żmudzi w lipcu 1993 pod kierownictwem autorytetu w "UNIKACIE" - Grzegorza Rąkowskiego.

Dzieliłam z wyżej wymienionym w tytule artykułu wrażliwym 60-latkiem namiot, który wspólnie rozbijaliśmy i zwijaliśmy w ulewnym deszczu. Pierwsze 2-3 dni tego obozu wymagały naprawdę wyjątkowej odporności na znoszenie ciężkich warunków atmosferycznych. Jak pamiętam, pierwszego wieczoru z powodu przemokniętego drewna i zapałek nie udało się nawet (o ironio losu) "Grzegorzowi Wspaniałemu" - bo tak "Szwagier" odnosił się do znanego ze swego uporu autora kultowego przewodnika "Polska Egzotyczna" - rozpalić ogniska i zagotować wody na herbatę. Kolacja była mizerna - tylko jedynie w miarę suche kanapki. Nie opuszczała nas niepewność, czy przetrwamy noc w raczej podmokłym terenie, gdy nadal nie było szans na wypogodzenie się.

Następny dzień wędrówki; głównie autostradą do Szawli, w deszczu i na wietrze, był pełen cichych i głośniejszych napięć między uczestnikami obozu, tzn.: Anną Prószyńską, Ewą Kozakowską, Alicją Czańką, Jerzym Czarnockim "Szwagrem" a szefem ambitnego programu żmudzkich przygód - "Grzegorzem Wspaniałym".

Gwoli sprawiedliwości należy dodać, że Grześ przechodził też dramat, ponieważ miał pękniętą kość śródstopia i naprawdę cierpiał podwójnie, bo nie był w stanie udowadniać, jaką kondycją turystyczną potrafi zaimponować.

Wtedy właśnie odkryłam, na jaką autentyczną pokorę wobec przeciwności losu, pogodę ducha umiał zdobyć się "Szwagier".

Potrafił zaskakiwać nas pytaniami, pozornie niedostosowanymi do rytmicznego i nudnego marszu w deszczu. Na przykład rzucał retorycznie ni stąd ni zowąd ku nieznanemu odbiorcy: "Co to jest szczęście?"

Na co ja (Ala Czańka), walcząca od pół roku z kiepską formą fizyczną i psychiczną po śmierci mojego taty, szybko i bez zastanowienia odpowiedziałam: "Szczęście to dobre buty i dobry plecak…", a mój przyjaciel - "Grzegorz Wspaniały" - dodał : " i dobry humor…".

"Szwagier" był ubawiony naszymi dialogami i negocjacjami!!!

Bardzo wierzył, że chociaż posiadamy wiele niepospolitej dumy własnej i nieufności wobec siebie, to nie będziemy się kłócić i wytrwale niszczyć. Tak naprawdę najważniejsze, że wspólne wieczory poświęcaliśmy na smakowanie poezji Czesława Miłosza; przede wszystkim Grzegorz głośno i z zacięciem aktorskim interpretował idealnie fragmenty tomu poezji "Wschody i Zachody Słońca", a "Szwagier" wpadał w romantyczną zadumę. Kontrastowe nastroje pejzaży znad Niewiaży, poezja i dyskutowanie o dylematach życiowych polskiego Noblisty z 1980 sprawiły, że ośmieliłam się zaprezentować własny okruch młodzieńczej twórczości poetyckiej.

Moi przyjaciele byli zdumieni, że Ala parała się płodzeniem ckliwych wierszyków, właśnie takich jak ten, który powtarzam poniżej:

Gdy myślę - życie,
To wszystko wokół się otwiera.
Wpada promień Słońca,
prześwietla wszystkie sploty
prawd i kłamstw.
Znów wstaje nowy,
nietknięty dzień!
Nie rozliczam się z nocą,
że nie udało mi się zgłębić
wszystkich jej tajemnic.
Czy dla przyjemności,
czy tylko z obowiązku
ustawiam wciąż drogowskaz
na Życie.

Autorka: Alicja Czańka

Te wspomnienia nie powinny przebrzmieć bez echa i żadna proza życia nie powinna ich przytłumić! Dziękuję Tobie - Jurku, że zechciałeś mnie wtedy słuchać i wyraziłeś pozytywną ocenę dla mojej poetyckiej próby z lat 70-tych, gdy miałam 20 lat. Dziękuję też, że chociaż od wspólnego wędrowania nad Niewiażą minęło 20 lat, to jestem przekonana, że mogłam polegać zawsze na Twojej cierpliwości, szczerości i mądrej przyjaźni. Żegnaj i odpoczywaj wśród Krajobrazów Wieczności.

Ala Czańka Uniwersytecki Klub Turystyczny "UNIKAT"